I SAMODZIELNA KOMPANIA COMMANDO
Polską kompanię Commando postanowiono utworzyć po rozmowach przeprowadzonych pomiędzy dowódcą "Combined Operations", którym wówczas był lord Louis Mountbatten, a Naczelnym Wodzem gen. Władysławem Sikorskim. Rozkaz utworzenia został wydany 28 sierpnia 1942 roku (L.dz. 3145/Tjn. O.I./Org./42.). Sformowanie kompanii powierzono 2 Batalionowi 1 Brygady Strzelców, stacjonującemu w Cupar, w hrabstwie Fife w Szkocji. Na dowódcę został wyznaczony kpt. Władysław Smrokowski. Przyjmowanie ochotników i wstępną selekcję ukończono w końcu września. W dniu 9 października 1942 roku kompania odjechała do Północnej Walii, gdzie weszła w skład 10. Commando. Był to oddział o składzie międzynarodowym, oprócz Polaków i Brytyjczyków służyli w nim Francuzi, Belgowie, Holendrzy, Norwedzy i Jugosłowianie. Polska kompania otrzymała nazwę 6 Troop (Inter-Allied) Commando, zaś polska nazwa została ustalona "1-sza Samodzielna Kompania Commando".
Dowódcą 10 (I.A.) Commando był ppłk D.S. Lister, jego zastępcą mjr Ch. Laycock, oni przyjmowali pierwszą defiladę polskich komandosów w Fairbourne (Walia) po umundurowaniu i wyposażeniu kompanii w sprzęt bojowy gotowość do treningu komandoskiego osiągnęła w połowie października. Regulaminowy trening przeszli wszyscy komandosi bez względu na stopień czy funkcję. Szkolenie podzielono na dwa etapy, wstępny gdzie kładziono główny nacisk na dyscyplinę i sprawność fizyczną i 3-4 tygodniowy trening w "Commando Depot" w Achnacarry.
W programie wstępnym poza dyscypliną, opanowaniem sprzętu bojowego (również przeciwnika), wyszkoleniu bojowym wyznaczono normy sprawności fizycznej. Kompania w stroju patrolowym z bronią musi przebyć:
- 7 mil (11 km) w ciągu 1 godziny;
- 9 mil (14 km) w ciągu 1 godziny 20 minut;
- 12 mil (19 km) w ciągu 1 godziny 50 minut;
- 15 mil (22 km) w ciągu 2 godzin 20 minut, zachowując zdolność bojową.
Ponadto specjalne programy określały ćwiczenia morskie i współpracy z marynarką wojenną. Trening był zacznie trudniejszy, a jego program obejmował m.in.:
- marszobiegi z pełnym oporządzeniem i bronią;
- głębokie wypady na tyły nieprzyjaciela;
- walkę wręcz, łącznie z umiejętnością walki nożem;
- wiosłowanie i żeglarstwo oraz lądowanie pod ogniem;
- strzelanie od biodra z różnej broni;
- wchodzenie i schodzenie po linie oraz wspinaczka górska;
- kilkudniowe marsze na przełaj połączone ze zdobywaniem pożywienia;
- ćwiczenia morskie w Bazach Marynarki Królewskiej;
- samodzielne wykonanie zadania bez dowódcy.
To tylko przykłady wymagań stawianych przed komandosami, praktyczne ćwiczenia trwały całą dobę, mimo że obowiązywał 10 godzinny czas zajęć. W oddziałach Commando nie było pobudki czy capstrzyku, wszyscy mieszkali w prywatnych kwaterach. Nie było też kary aresztu. W Commando istniały tylko dwa rodzaje kary: odebranie żołdu na pewien okres i wydalenie z Commando do jednostki z której przybył. Z polskiej kompanii żaden żołnierz nie został wydalony za przewinienia.
W sierpniu 1943 roku Dowódca "Combined Operations" lord Louis Mountbatten wydał rozkaz włączający polską i belgijską kompanię 10 Commando w skład 2 Special Service Brigade (2S.S.B-de), działającą na froncie włoskim. W połowie września kompania odpłynęła od Północnej Afryki. Dwumiesięczny pobyt w Algierii upłynął na dodatkowym szkoleniu komandosów. Po tym okresie kompania odpłynęła do Włoch, by ostatecznie wylądować w Taranto 1 grudnia 1943 roku. Po długim okresie szkolenia nastąpił czas walki. Dnia 13 grudnia kompania przybyła do miejscowości Capracotta i tegoż dnia wysłała pierwszy patrol bojowy nad rzeką Sangro którym osobiście dowodził kpt. Smrokowski. Kompania polska została przydzielona do brytyjskiej "78 Dywizji Piechoty" i oddana pod rozkazy "56 pułku Rozpoznawczego". Nazajutrz większy oddział pod dowództwem kpt. Smrokowskiego przekroczył rzekę Sangro i jako pierwszy oddział aliancki na tym odcinku przez walkę rozpoznał ugrupowanie nieprzyjaciela.
W patrolu tym poległ pierwszy komandos na terenie Włoch st. strz. Franciszek Rogucki z Pittsburga (St. Zjedn.) w rejonie Atelata - S. Erame, jednocześnie pierwszy Kawaler orderu Virtuti Militari na froncie włoskim. Kilka dni później kompania objęła odcinek długości ok. 20 km. Trudny górzysty teren, ciągłe patrole, dokładnie wstrzelana artyleria nieprzyjaciela, wszystkie te czynniki powodowały, że niełatwa była to służba. W związku z objęciem całego odcinka nastąpiło przegrupowanie kompanii, rzut gospodarczy i kierowcy pozostali w Capracotta natomiast reszta kompanii w sile osiemdziesięciu oficerów i szeregowych przeszli do Pescopennataro (18 grudnia 1943 roku). Ta zmiana miejsca postoju była całkowicie uzasadniona, zbliżała komandosów do rejonu patrolowania, lecz jednocześnie ułatwiała wgląd w stanowiska kompanii.
Wzmożone patrole nękające nieprzyjaciela doprowadziły do nocnego ataku z 21 na 22 grudnia przeprowadzonego siłą 250 wyborowych strzelców alpejskich na pozycje komandosów. Pomimo przewagi Niemcy odstąpili od ataku ponosząc starty (3 zabitych i 20 rannych). Komandosi ze swej strony zanotowali 3 rannych. Akcje patrolowe, pomimo intensywnych opadów śniegu, trwały do 10 stycznia, tego dnia bowiem kpt. Smrokowski odebrał radiowy rozkaz opuszczenia Pescopennataro i udania się do Agnone celem odebrania nowych rozkazów.
Zbliżała się bitwa o Monte Cassino - jeszcze nikt nie przypuszczał, że dopiero 18 maja Polacy zdobędą klasztor. Był przecież styczeń i rozkazy zostały wydane: 17 stycznia brytyjski 10 Korpus sforsuje Garigliano, 20 stycznia amerykański 2 Korpus sforsuje Rapido - w tym czasie korpus francuski opanuje łańcuch górski. Lądujące pod Anzio oddziały amerykańskie i brytyjskie zablokują dostawy zaopatrzenia wojsk niemieckich w rejonie Cassino i Garigliano. Polska kompania "Commando" została przydzielona pod rozkazy dowódcy "56 Dywizji Brytyjskiej" z zadaniem przekroczenia rzeki Gargliano i zdobycia wzgórz dominujących nad drogą biegnącą równolegle w dół rzeki. Zadnie zostało wykonane, lecz straty były bardzo poważne. Zginął zastępca dowódcy rtm. Stanisław Wołoszowski, poległo trzech strzelców, 22 żołnierzy było rannych. Po trzech dniach walki kpt. Smrokowski otrzymał rozkaz przesuwający kompanię do odwodu.
Będąc w odwodzie "10 Korpusu Brytyjskiego" Kompania od 23 stycznia przebywa w S. Agata. W tym czasie następuje uzupełnienie sprzętu, lekko rani powracają do formy, zdrowi w oczekiwaniu na nowe rozkazy podejmują treningi. 27 stycznia komandosów wizytuje dowódca 46 dywizji generał Mc Creary. Skrwawiona w walkach nad Garigliano Kompania wyjeżdża do wsi S. Andrea di Vico Equensa nad Zatokę Neapolitańską. Spokojne życie przeplatane treningami morskimi i próbnymi desantami urozmaicił potężny wybuch Wezuwiusza. Powoli wracają do kompani chorzy i ranni, często omijając drogę służbową i procedurę angielską. Walki nad Sangro i Garigliano zostały upamiętnione w jeszcze jeden szczególny sposób: wszyscy komandosi biorący w nich udział otrzymali srebrne sygnety. Wykonano 84 numerowane pierścienie pamiątkowe i w późniejszym okresie po nich można było odróżnić żołnierzy "starej kompanii".
W początku kwietnia 1944 roku komandosi opuszczają urocze okolice Neapolu udając się do bazy 2 Korpusu Polskiego. Informacja uzyskana w sztabie brygadiera Toma Churchila o czasowym przydziale do 2 Korpusu była opowieścią na otarcie łez, bowiem Pierwsza Samodzielna Kompania Commando (6-th Troop of 10-th Inter Allied Commando) nigdy nie powróciła w szeregi 2 Special Sevice Bigade. W końcu kwietnia drogi polskich i brytyjskich komandosów rozeszły się na zawsze. 4 kwietnia 1944 roku przewieziono komandosów w okolice dowództwa Polskiego 2 Korpusu w rejon Campobasso. Zakwaterowanie ich w Busse umożliwiało dowódcy stały kontakt ze sztabem Korpusu. W dniu 9 kwietnia nastąpiło spotkanie komandosów z Naczelnym Wodzem gen. Kazimierzem Sosnkowskim i dowódcą Polskiego 2 Korpusu gen. Władysławem Andersem. Zwracając się do komandosów gen. Kazimierz Sosnkowski powiedział:
"Żołnierze! Stwierdzam, że kompania komandosów polskich dobrze zasłużyła się Ojczyźnie".
Ta pochwała była czymś więcej niż wyróżnieniem, w niej zawarty był trud włożony przez komandosów w działania bojowe, lecz jednocześnie obligowała do dalszych ofiar. Po wielu latach w roku 1973 na drzewcu sztandaru komandosów jako motto umieszczono słowa Naczelnego Wodza.
Krótki był pobyt w Busse, już po kilku dniach kompanię przesunięto do Colledanchise by 24 kwietnia ponownie zmieniła miejsce postoju na Capriatti. Tu nastąpiło uzupełnienie oddziału przez dwudziestu żołnierzy, ich częściowe doszkolenie trwało tylko dwa tygodnie.
Dzień 11 maja zastał kompanię w miejscu wyczekiwania - trochę zawiedzeni patrzyli komandosi na dalekie łuny zwiastujące bitwę o Monte Cassino. Szybko dotarła do nich wiadomość o załamaniu się pierwszego natarcia, napięcie rosło, bowiem wiedzieli, że musi nastąpić kolejne. 14 maja nastąpił oczekiwany przydział, komandosów włączono do 5 Kresowej Dywizji Piechoty. W małych dwuosobowych namiotach na skraju osady Aquafondata niedaleko wylotu wąwozu Inferno czekali komandosi na następne natarcie. W czasie obrad sztabowych ustalono, że do "Samodzielnej Kompanii Commando" przydzielony zostanie szwadron szturmowy 15 Pułku Ułanów. Całość pod dowództwem mjr Władysława Smrokowskiego otrzymała nazwę Zgrupowania Commando i tworzyła Odwód Korpusu do zadań specjalnych.
Plan natarcia przewidywał uderzenie 17 Batalionu poprzez Widmo na wzgórze San Angelo, zaś na prawym skrzydle ze wzgórza 726 z pozycji 14 Batalionu, w kierunku San Angelo miało jednocześnie uderzyć Zgrupowanie Commando odciążając piechotę. Uczestnik tego brawurowego natarcia Zygmunt Wachulka z 15 P.Uł. tak opisuje walkę o San Angelo: "Od godziny 11 w nocy do 4 rano nasza grupa szła na podstawę wyjściową przez bardzo trudne dojście po skalistym ścieku. Oprócz nóg pracowały i ręce, by się wspiąć pod górę. Na podstawie wyjściowej ostrzeliwały nas moździerze i broń maszynowa. Nad ranem piechota przed nami rusza do natarcia. Ogień artylerii i moździerzy nieprzyjacielskich wzrasta. Major Smrokowski postanawia, po zorientowaniu się w sytuacji, natrzeć na San Angelo, by ułatwić natarcie piechocie, przechodzącej już brawurowo przez wzgórze Widmo. Mimo ciężkiego ognia artylerii niemieckiej grupa idzie naprzód. Natężenie ognia wzrasta - są zabici i ranni. Pada porucznik Bachleda z Commandosów, z 15 pułku ułan Szczurek. Mając 25 zabitych i rannych grupa wychodzi z ognia. Major Smrokowski zarządza natychmiastową ewakuację rannych i zabitych".
Ranny zostaje również autor tych wspomnieć, lecz walka trwała nadal. Pot mieszał się z krwią, byli kolejni ranni - kolejni zabici. Wyparci przez artylerię Niemcy opuszczali najwyższe bunkry. Po oczyszczeniu wzgórza, po 54 godzinach walki grupa odeszła do odwodu.
Po krótkim odpoczynku w Capriatti 3 czerwca kompania zostaje przesunięta do miejscowości Oratino. Tutaj na bazie starej kompanii sformowano nowe zgrupowanie Commando. Nowa jednostka już na stałe związana w zgrupowanie powstała przez połączenie polskiej kompanii ze zwaną oficjalnie włoską 111 kompanią ochrony mostów. Nazwa 111 kompania ochrony mostów miała za zadanie ukryć właściwe działanie jednostki, brała ona udział w bitwie o Monte Cassino jako jednostka pomocnicza. Po podpisaniu kontraktów Włosi przeszli typowe dla komandosów przeszkolenie. Po połączeniu z Polakami Włosi samorzutnie przyjęli nazwę 2. Kompanii Commando.
5 lipca 1944 roku zgrupowanie Commando otrzymało przydział taktyczny do 2 Brygady Pancernej. Pierwsze starcie kompanii włoskiej z nieprzyjacielem nastąpiło na przedpolach Ancony w rejonie miejscowości Numana. Kompania włoska obsadziła zabudowana "Villa Virginia", a polska nieopodal "Villa Terni". Ukształtowanie terenu pozwalało Niemcom na wgląd w stanowiska komandosów. By nieco poprawić swoją sytuację obronną mjr Smrokowski zadecydował zajęcie górującego nad stanowiskami wzgórza. Podnosząc dotkliwe straty kompania włoska zajęła i utrzymała mimo kontraktów nieprzyjaciele korzystną pozycję. Wycofując się wojska niemieckie nie zdążyły wysadzić mostu na drodze prowadzącej do Numany - zadaniem komandosów było udaremnienie wysadzenia zaminowanego mostu. Przekazano Włochom wykonanie tego zadania, bowiem polscy komandosi w nocy z 11 na 12 lipca organizowali wypad w rejonie wzgórza La Montagnola.
Po tej akcji na krótko powrócili na dawne kwatery gdyż 15 lipca zgrupowanie zostało podzielone. Kompania włoska nadal broniła podejść do mostu, by po załamaniu się obrony nieprzyjaciela w dniu 17 lipca, dzień później jako straż przednia wkroczyć do Ancony. W tym samym czasie kompania polska staczała ciężkie boje wspólnie z 1 Pułkiem Ułanów Krechowieckich od Case Nuove do Castelferratti mając za zadanie odciąć drogę wycofujących się wojsk niemieckich. Ponosząc znaczne straty (10 zabitych i 9 rannych) 19 lipca komandosi osiągnęli brzeg rzeki Esino. Do 21 lipca pozostawali jako odwód 1 Pułku Ułanów, by następnie zluzowani przejść do odwodu dowódcy korpusu. W Numana - nowym miejscu postoju kompanii, 25 lipca dokonał przeglądu resztek kompanii Naczelny Wódz gen. Kazimierz Sosnkowski. Podkreślił ogromne zasługi i waleczność kompanii. Jednocześnie oznajmił, że postanowił rozwinąć jednostkę do pełnego pięciokompanijnego Commando. Sześć dni później (31 lipca) mjr Władysław Smrokowski udekorowany został przez Naczelnego Wodza Krzyżem Orderu Virtuti Militari IV klasy. Rankiem 3 sierpnia kompania polska, po pożegnaniu włoskich komandosów, wyjechała na południe Włoch celem reorganizacji w Bazie 2 Korpusu. Tak kończy się owiana legendą historia Pierwszej Samodzielnej Kompanii "Commando", bowiem krótka historia batalionu komandosów i jego walka o Bolonię to dział nia zupełnie innej jednostki.
Niewielu komandosów powróciło do Polski. Ich dowódca ppłk Władysław Smrokowski zmarł w Chicago dnia 2 stycznia 1965 roku, wielu żyło w Wielkiej Brytanii gdzie wydawali pismo "Wiadomości Wypad". Na zakończenie warto podkreślić, iż dyscyplina oddziałów "Commando" jest najwyższej klasy dyscypliną, a żołnierz "Commando" jest najwyższej klasy zdyscyplinowanym żołnierzem.
- za najdrobniejsze objawy brak koleżeństwa tak w życiu służbowym, jak ipozasłużbowym należy usuwać z oddziałów "Commando"
- "Commandos" jest gentlemanem; w wychowaniu na ten punkt położyć duży nacisk, a w obcowaniu z ludnością cywilna nie może być pod tym względem żadnych niedociągnięć.
- w wyszkoleniu bojowym wszystkie działy muszą być opanowane w stopniu bardzo dobrym, przy czym zwrócić należy uwagę na współpracę najmniejszych zespołów i zgranie w zespołach.
- sprzęt tak własny, jak i nieprzyjaciela musi być opanowany całkowicie
- odwaga i inicjatywa, samodzielność, koleżeńskość, prawdomówność, dbałość o czystość i wygląd zewnętrzny.