MOTO WETERAN BAZAR 2009
Tegoroczna diorama opowiadała o zdarzeniu do jakiego doszło w miasteczku Molfetta. Dowódca kompanii major Władysław Smrokowski polecił podwładnym, aby odwiedzili rannych kolegów przebywających w szpitalu na południu Włoch. Pięciu Commandosów wyruszyło samochodem w trasę, a nocleg wypadł im właśnie w Molfetcie. O zmroku wjechali na główną ulicę i ujrzeli przed sobą grupę ponad stu rozwrzeszczanych Włochów, st. strz. Braliński wlazł na budę wozu aby zorientować się w sytuacji:
- Panowie Italiańce otoczyli jakiś dwóch marynarzy i obrzucają kamieniami – wykrzyknął – Pierzemy Italców, czy jedziemy dalej?
- Pierzemy – zadecydowano jednogłośnie.
W powietrze poszły dwie serie z Thompsonów. Ppor. Monsior podjechał do marynarzy krzycząc:
- Jump in! Jump In!
Wybawieni marynarze zręcznie wskoczyli do wozu dziękując również po angielsku swoim wybawcom. Dopiero po chwili gdy nieco ochłonęli zobaczyli orzełki na beretach Commandosów.
- O rany Boga! Rodaki! Uratowaliście nasze gnaty! Cholery chcieli nas niewinnych zakatrupić!
Byli to dwaj polscy marynarze z ORP Krakowiak, który zakotwiczony w porcie ładował amunicję. Do nieporozumienia doszło w barze przez kobietę.
Commandosi odwieźli marynarzy na okręt, gdzie „odsiecz” została oblana przepisowo. Zrozumiałe, że w dalszą drogę ruszyli dnia następnego, i to dopiero późnym popołudniem. Też przepisowo.